Tata Zwierzaka miał wczoraj urodziny. Z tej okazji, oprócz prezentów, których większość dostał przed czasem*, postanowiłam upiec mu ciasto. Pół dnia cierpliwie czekałam, żeby Zwierzak uciął sobie drzemkę, a ten, jak na złość postanowił mieć dzień bez spania. Już myślałam, że z ciasta-niespodzianki nici i upiekę je dopiero wieczorem, kiedy nagle mnie olśniło. Niewiele myśląc, posadziłam Zwierzaka w leżaczku i wzięłam go ze sobą do kuchni, a potem krok po kroku, opisywałam mu co robię. Przez cały czas patrzył za mną jak urzeczony, a kiedy włączyłam mikser, osiągnął pełnię szczęścia...
Ogólnie rzecz biorąc, spędziliśmy w kuchni prawie dwie godziny, podczas których przygotowałam i upiekłam ciasto, zmyłam naczynia, starłam z blatów, zrobiłam porządek w półkach i pozamiatałam, a Zwierzak wciąż nie przejawiał żadnych oznak znudzenia. Oczywiście, mówiłam i uśmiechałam się nieustannie, próbując (w miarę możliwości) utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Czułam się trochę, jak podczas ustnej matury z języka polskiego i sądząc z jego miny, oczarowałam go tak, jak wówczas komisję**.
Niespodzianka udana :)
* jak zwykle, nie potrafiłam się powstrzymać, żeby nie dać mu ich wcześniej, a potem głowiłam się, co by tu jeszcze dokupić, żeby jednak otrzymał coś w dniu urodzin
** do ustnej matury z polskiego, podeszłam zupełnie nieprzygotowana. Stwierdziłam, że wystarczy mi znajomość lektur, które umieściłam się w bibliografii i faktycznie, pomimo "lania wody", całkowicie wyczerpałam temat, uzyskując tym samym, niezgorszą, wysoką notę ;)
Sto Lat dla Taty Zwierzaka!!!
OdpowiedzUsuńA sposób "wspólnego" pichcenia doskonały:) U nas też praktykowałam go :)
Wszystkiego najlepszego Tato Zwierzaka :)
OdpowiedzUsuńNa Fabiego to nie działa, próbowałam z noszeniem go do kuchni, ale po 15 minutach jest płacz :/