środa, 14 listopada 2012

Szczepienie

Właśnie wróciliśmy z drugiego szczepienia. 
Kiedy szczepiliśmy go po raz pierwszy, Zwierzak płakał tylko przy wkłuciach, i szybko uspokoił się przy piersi. Dzisiaj, płakał już na całego, a na cyca, którego trzymałam w pogotowiu, nawet nie spojrzał. Wyciszył się dopiero w drodze do domu, a teraz śpi zmęczony i popłakuje sobie przez sen. 
Biedactwo moje... Mamusia będzie tulić przez cały dzień. I noc.

Czy Wy też czujecie taki wewnętrzny sprzeciw, kiedy musicie zaszczepić dziecko? 
Nie chodzi mi o wkłucia, bo o nich maleństwo szybko zapomni, ale o ogólną ich zbędność i strach przed ewentualnymi powikłaniami? Ja najchętniej nie szczepiłabym wcale, a już na pewno nie tymi skojarzeniowymi, które niestety, są tutaj obowiązkowe. Ech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz