Trochę mnie tu nie było, ale już wracam i obiecuję nie znikać więcej na tak długo ;)
Dopadł Nas wirus. Chorowaliśmy wszyscy razem i każde z osobna, począwszy od Taty Zwierzaka, a na mnie skończywszy, bo Zwierzak chorował po środku. Na szczęście, najgorsze jest już za Nami i z dnia na dzień czujemy się coraz lepiej. Do końca tygodnia musimy być już w 100% zdrowi, bo w niedzielę rano lecimy do Polski. Jupppiiiii!
A teraz, czas nadrobić zaległości w opisywaniu Zwierzakowych (i nie tylko) poczynań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz